Każdego roku wiele dzieci z Papieskiego Dzieła Misyjnego, nie zważając na pogodę i zmęczenie, podejmuje wysiłek kolędowania w swoich szkołach, parafiach i miejscowościach. Niosąc radość Ewangelii, mali kolędnicy stają się misjonarzami. Przypominają bowiem odwiedzanym mieszkańcom o narodzeniu Jezusa Chrystusa i uwrażliwiają ich na potrzeby swoich rówieśników na całym świecie.
W tym roku z powodu pandemii było trudno kolędnikom misyjnym dotrzeć do zwykle odwiedzanych osób. Mimo to, na różne sposoby, oczywiście z zachowaniem norm sanitarnych,uczniowie pod kierunkiem dorosłych, starali się znaleźć sposób na pomoc potrzebującym rówieśnikom.
Tegoroczny projekt Kolędników Misyjnych przeznaczony jest dla najmłodszych Masajów. Do niektórych plemion Masajów misjonarze dotarli dopiero dwa, trzy lata temu. To dzieci półkoczowniczego ludu afrykańskich wojowników, ludu zamieszkującego północną Kenię i Tanzanię. Nie mają łatwego życia.Od najmłodszych lat potrafią zajmować się zwierzętami i zbieraniem miodu, ale bardzo często nie umieją czytać i pisać. Masajowie mówią językiem maa, zaś w Tanzanii językiem oficjalnym jest suahili i angielski. Dzieci masajskie, które chodzą do szkoły, mają duże problemy, ponieważ w tych językach odbywają się lekcje. Nauka jest więc dla nich wielkim wyzwaniem, a ponadto klasy szkolne są przepełnione. Mają też bardzo daleko do szkoły. Żeby się uczyć, muszą pojechać do miasta, co jest bardzo kosztowne. To starszyzna plemienna decyduje, które dziecko będzie się uczyło, a które nie.
Dzieci nie są też objęte opieką lekarską. Wiele z nich potrzebuje operacji chirurgicznych. Kiedy się zdarzy, że jakieś dziecko urodzi się z rozszczepem wargi albo inną deformacją, nie ma łatwego życia w swojej wiosce. Traktowane jest jako „inne”, czyli „enwoki”. Często za tę inność płacą najwyższą cenę... cenę własnego życia. Wszystko bowiem, co jest „enwoki”, według Masajów jest „przeklęte” i może sprowadzić na wioskę nieszczęście. To, co w Polsce można wyleczyć prostym zabiegiem czy rehabilitacją, w Tanzanii staje się zazwyczaj wyrokiem śmierci. Innym ogromnym problemem jest brak dostępu do czystej wody. Picie brudnej powoduje wiele poważnych chorób. Jest więc pilna potrzeba budowy studni.
Uczniowie naszej szkoły już siedemnasty raz włączyli się do akcji, tym razem pod hasłem „Kolędnicy Misyjni 2020/2021 – Maasajskim Dzieciom”. A wszystko po to, aby ‒ pomimo trudnej sytuacji świata ‒ nie pozostawić masajskich dzieci bez pomocy. Akcja, która odbywa się pod patronatem PDMD (Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci), została przeprowadzona na terenie miejscowego kościoła. 10 stycznia 2021 roku uczniowie naszej szkoły dwukrotnie przedstawili scenkę kolędniczą podczas Mszy Świętej. Ponadto rodzeństwo, Maja i Alexander Sołoma, wykonało kolędy na skrzypcach i gitarze. Wszyscy śpiewali. Chętni złożyli ofiary do zaplombowanych puszek.
W sumie zabrano 1335,97 zł. Następnego dnia pieniądze zostały wysłane do Sekretariatu Krajowego Papieskiego Dzieła Misyjnego w Polsce, który znajduje się w Warszawie. Organizatorzy informują, że zebrane środki zostaną przeznaczone dla masajskich dzieci.
W misyjnym kolędowaniu wzięli udział następujący uczniowie: Klaudia Grudzińska, Łucja Kwiatkowska, Dominika Kijewska, Laura Piórkowska, Hubert Wojtasiak, Szymon Wojtasiak, Maja Sołoma, Alexander Sołoma
Członkowie grupy kolędniczej w składzie: Maryja, Józef, Aniołowie, Dzieci Maasajskie i Uczniowie PDMD stosując się do wskazań sanitarnych zachęcali ofiarodawców do zabrania ze stolika pamiątki misyjnego spotkania. Nawiązywała ona do plastra miodu. „Miód (jedzony i pity) wraz z mlekiem towarzyszą Maasajom przez całe życie, szczególnie w chwilach najważniejszych. Bez nich nie odbyłaby się żadna uroczystość.
Wszystkim zaangażowanym we współpracę naszej społeczności szkolnej na rzecz pomocy afrykańskim dzieciom , serdecznie dziękujemy, przypominając, że dobro zawsze wraca. :)
Zachęcamy do obejrzenia filmiku i zdjęć dokumentujących przebieg akcji.
CIEKAWOSTKA
Po zakończeniu akcji, 10 stycznia 2021 r. otrzymałam przez Whats'Appa zaskakującą wiadomość związaną z Masajami. Odezwała się do mnie Absolwentka naszej szkoły uradowana zaangażowaniem uczniów. Za jej zgodą pozwolę sobie zacytować przesłane informacje.
,,Na studiach mieszkałam z jednym Masajem. Wiele wyzwań i wyrzeczeń go kosztował przyjazd do Polski na studia farmaceutyczne. Do szkoły miał 10 km w jedną stronę, ale był codziennie ze swoim rodzeństwem. Miał rodziców, którzy chcieli, by los ich dzieci był lepszy niż ich własny.
Nie widział bliskich przez 7 lat i mieli tylko kontakt listowny. Rodzice nie mieli prądu, ani tym bardziej telefonu. Do najbliższego szpitala było 50 km. Przyjechał rok przed rozpoczęciem studiów, aby uczyć się języka i został rok, aby odbyć niezbędne praktyki i zarobić na prezenty dla najbliższych i bilet do domu.
Timothy skończył farmację i przez pewien czas pracował w Bydgoszczy w aptece "Pod łabędziem" na Gdańskiej. W swoim pokoju zawsze miał zapas wody, mąki i kaszki manny, ponieważ był przyzwyczajony do tego, że jeśli zabraknie to będzie głodny.
Misjonarze pomagali w szkole, do której chodził... Wiem, że starali się dbać o wszystkie dzieci, bo niektóre były bardzo bardzo biedne i nie zawsze miały co jeść. Zdobywali też pomoce naukowe. Timothy był bardzo wierzący, więc misjonarze musieli mieć na niego duży wpływ. Posługiwał się imieniem Timothy, bo takie uzyskał na chrzcie, ale w paszporcie miał jeszcze imię plemienne.
Do Polski trafił dzięki władzom kenijskim, bo tu znaleźli miejsce dla kilku studentów. Timothy marzył o medycynie, ale te miejsca już były zajęte.
Moja rozmówczyni tak zakończyła wspomnienia dotyczące afrykańskiego kolegi: ,,Typowy kenijski Masaj: wysoki, czarny jak czarna farba i dumny z pochodzenia. Opowiadał, że wszystkie krowy są ich ponieważ dostali je od Pana Boga, by móc żyć i go wielbić. Były i są one dla nich wręcz najcenniejszym dobrem. Opowiadał, że nawet za żonę płaci się krowami."
Naszych „bohaterów” tegorocznego projektu można również wesprzeć internetowo na katolik.wspiera.pl – Pomóż masajskim dzieciom: https://www.katolikwspiera.pl/pomoz-masajskim-dzieciom.html